wtorek, 30 czerwca 2009

Religijni agenci, w państwowych instytucjach w akcji



Niedawno jeden nieprzytomny rolnik, zawzięty antyklerykał który przebywał w państwowym szpitalu, chwilowo odzyskał przytomność i przepisał cały majątek na kościół - tak przynajmniej stwierdził ksiądz i dwie panie z kółka parafialnego, którzy go podobno przypadkiem odwiedzili w szpitalu. Rodzina zgłosiła sprawę do prokuratora, a ten stwierdził, że chory zmarł nie odzyskawszy przytomności, a sprawa "śmierdzi". Jak to się skończyło nie wiem, ale sądzę że sprawę wyciszono i zamieciono pod dywan. Gdyby się działo to w jakimś katolickim "hospicjum" nie było by nawet świadków. Kościół działa tak od zarania swoich dziejów - to w ten sposób zgromadził gigantyczny majątek.

Prawdziwe Oblicze Kościoła.


Stefek Maliczewski, proboszcz parafii w Dretyniu, wypomniał mieszkańcom, że na tacy lądowały banknoty o niskich nominałach, nadające się jedynie do podtarcia...

- Słuchałam i aż mnie zatkało. Nasz proboszcz znany jest z braku dyplomacji, ale żeby takie rzeczy opowiadać w czasie kazania. Poczułam się urażona i wyszłam - mówi mieszkanka Dretynia.


Proboszcz Maliczewski odchodzi z Dretynia do Turowa koło Szczecinka. W czasie pożegnania z mieszkańcami ostro skrytykował wszystkich, których tylko mógł. Poskarżył się, że ludzie dawali za mało na tacę i że tak niskimi nominałami można się podetrzeć w toalecie.


Oto wielka tajemnica wiary: KASA.



Bezinteresowna religia ????

taaak, a ponoć klechy służą Bogu??;-) i każą sobie za to płacić?? .. i to dużymi nominałami banknotów??? Każda religia jest tworzona dla kasy i władzy jaką dają pieniądze. to tyle...





piątek, 26 czerwca 2009

Czy to nie nazywa się hipokryzja?


benedykt XVI przesłał telegram gratulacyjny arcybiskupowi juliuszowi paetzowi z okazji 50. rocznicy święceń kapłańskich. Były metropolita poznański 7 lat temu odszedł z urzędu po oskarżeniach o molestowanie seksualne kleryków i księży. Obecnie jest na emeryturze.

benedykt XVI nazywa paetza "czcigodnym bratem" i przypomina jego "zasługi" dla kościoła. Podkreśla, że w czasie sześcioletniego kierowania diecezją poznańską paetz pracował nad duchowym rozwojem wiernych (i nie tylko) i pobożnie im służył. Głównodowodzący nie wspomina o kulisach odwołania arcybiskupa. Telegram jest napisany po łacinie i własnoręcznie podpisany przez benedykta XVI.

Skandal wokół ówczesnego metropolity poznańskiego wybuchł w 2001 roku. W wielki czwartek kolejnego roku arcybiskup juliusz paetz złożył rezygnację z urzędu, do czego miał go skłonić osobiście jp2.

W najbliższą sobotę obecny metropolita poznański, stanisław gądecki odprawi zwyczajowo w katedrze rytuały dla kapłanów obchodzących złoty jubileusz kapłaństwa. Wśród nich jest także paetz.

Podwójna moralność jest standardem duchownych Kościoła Katolickiego

...egzorcyzmy "homo-demona"...

Do internetu trafił film, na którym członkowie małego kościoła z amerykańskiego stanu Connecticut przeprowadzają egzorcyzmy na 16-latku. W ten sposób próbowali wypędzić z chłopaka "homoseksualnego demona".

Na filmie widać, jak 16-latek leży na podłodze, a jego ciałem wstrząsają konwulsje. Nad nim stoi grupa ludzi.

- Dalej, homoseksualny demonie! Ty homoseksualny duchu, wzywamy cię, wychodź natychmiast! Odpuść, Lucyferze! - krzyczy jedna z kobiet. - Wyłaź - krzyczy ktoś inny i rozkazuje, by przyciskać brzuch chłopaka, bo właśnie tam ma siedzieć demon.

Po opublikowaniu filmiku, środowiska gejowskie i adwokaci zajmujący się sprawami młodzieży zaczęli domagać się śledztwa w tej sprawie.

"Nie mamy nic przeciwko homoseksualistom"

Patricia McKinney z kościoła Manifested Glory Ministries, w którym doszło do "egzorcyzmów", nie ma sobie nic do zarzucenia. - Wierzymy, że mężczyzna powinien żyć z kobietą - dodała.

- Nie mamy nic przeciwko homoseksualistom, ale nie zgadzamy się z ich stylem życia - tłumaczyła McKinney.

"To nie jest odosobniony przypadek"

Kamora Herrington, która uruchomiła program wsparcia adwokackiego dla młodocianych gejów i lesbijek, mówi, że nie jest zaskoczona. - To się dzieje cały czas. Ten przypadek nie jest odosobniony - mówi. Robin McHaelin z tej samej organizacji dodaje, że w ostatnich latach organizacja zajmowała się pięcioma sprawami dotyczącymi młodych ludzi, którzy zostali poddani egzorcyzmom.

McHaelin mówi, że planuje zgłosić sprawę do Departmanetu ds. Dzieci i Rodziny stanu Connecticut.


Katolicyzm trzeba leczyć.

|Jak długo jeszcze ci terroryści będą katować ludzi w imię swych dewiacyjnych ideologii ?

czwartek, 25 czerwca 2009

...powrót zombii jp2...


Watykańska redakcja włoskiej telewizji RAI wystąpiła z propozycją, by po beatyfikacji Jana Pawła II jego szczątki zostały na jakiś czas zawiezione do Polski.

Jej autorzy wyjaśnili, że byłaby to "ostatnia pielgrzymka" papieża i sugerują, by relikwie zostały zawiezione do największych polskich miast.

Chcą za wszelką cenę zahamować laicyzację Polaków

Powszechnie wiadomo, jaka widownia będzie uczestniczyć w tym jarmarku ze "świętościami". Spręży się wiadome oszalałe radyjko, katacheci zrobią wycieczki dla "chętnych" uczniów, no i oczywiście wyjątkowo uaktywnią się rady parafialne, które zwrócą się do samorządów o dofinansowanie "patriotycznych zamierzeń Kościoła".

(...) PRZEWIETRZY SIE CHŁOPAK (...)

czwartek, 18 czerwca 2009

Benedykt XVI i przestępcy w sutannach...

O tym, jak papież "walczy" z przestępstwami pedofilskimi w Kościele. Materiał amerykańskiej telewizji ABC News.

Gorszący obraz na jednaj z posesji.........


Uczestnicząc w spacerze rodzinnym w podniosłym nastroju, wśród roześmianych dzieci na ulicy jp2 w Sanoku, na posesji prywatnej zauważyłem wraz z innymi przechodniami obrzydliwe malowidło przedstawiające matkę boską.

Widok ten zgorszył wiele osób idących chodnikiem .Na dodatek na trawniku stała święta reklama kobiety w bieliźnie.

Chciałbym zapytać mieszkańców tego domu na ul. jp2 – w jaki sposób godzą obecność obrzydliwości w oknie z najświętszą reklamą na swojej posesji?
Czyżby nie posiadali zdolności podstawowego rozróżnienia dobra od zła?
Dlaczego zgodzili się na obecność tego paskudztwa w oknie swojej posesji?

Podsumowując, chciałbym zachęcić wszystkich Ateistów do zdrowej reakcji na obecność religii, która w sposób bezczelny wciska się w przeróżne dziedziny naszego życia, obniżając próg wrażliwości i sprowadzając człowieka do poziomu bydlęcia.

Nie możemy milczeć i spuszczać głowy – należy głośno protestować i domagać się a nawet żądać od tych, którzy stanowią prawo, aby zagwarantowali ustawowo nienaruszalność godności człowieka w tej kwestii poprzez ustanowienie surowych kar dla tych, którzy usiłują nas na wszelkie sposoby demoralizować narzucając większości społeczeństwa obrzydliwe treści religijne w przeróżnej formie.


W imieniu oburzonych Ateistów
dante12042010

sobota, 13 czerwca 2009

...rocznica koronacji malowidła...


droga krzyżowa rozpoczęła dziś w Rokitnie dwudniowe obchody 20. rocznicy koronacji malowidła matki bożej rokitniańskiej, czyli "cierpliwie słuchającej"(????). Główne uroczystości związane z tym "jubileuszem" odbędą się w sobotę.

Sanktuarium Maryjne w tej niewielkiej wsi jest duchową ostoją diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, której patronką jest matka boża rokitniańska. Jej wizerunek znajduje się w tamtejszym przybytku zabobonu.

Lamenty związane z przygotowaniami do głównej części obchodów potrwają do wczesnych godzin rannych w sobotę. Kulminacją dwudniowych uroczystości będzie msza święta pontyfikalna, która odbędzie się tego dnia. Przewodniczyć jej będzie, Józef Michalik. Podczas mszy odbędzie się poświęcenie korony dla malowidła oraz monumentu jp2.

Historia obrazu matki bożej cierpliwie słuchającej sięga początków 16 wieku. Jest on dziełem szkoły niderlandzkiej, na drewnie lipowym. Charakterystycznym elementem malowidła jest odsłonięte ucho - stąd jego nazwa.

Losy malowidła były burzliwe. Początkowo znajdował się na Kujawach, później trafił do Bledzewa, do klasztoru cystersów. Tam w 1670 roku został uznany za cudowny(ciekawe dlaczego). Król Michał Korybut Wiśniowiecki przyznał wizerunkowi matki bożej koronę królewską.

W czasach zaborów obraz stał się symbolem zabobonu. Do Rokitna trafił w 1671 roku, wcześniej przez krótki czas znajdował się w kaplicy Zamku Królewskiego w Warszawie. 18 czerwca 1989 roku, Józef Glemp ukoronował malowidło koronami papieskimi - złota koronę poświęcił wcześniej (22 kwietnia 1989 r.) jp2.

Pomalować kawałek deski lipowej i się do niego modlić. Czy można wyobrazić sobie większy absurd? Oczywiście, że można się jeszcze spowiadać!

piątek, 12 czerwca 2009

... oskarżony przed sądem o zabicie mrówki...


Pewien obywatel Arabii Saudyjskiej wniósł do sądu oskarżenie przeciwko cudzoziemcowi, również Arabowi, którego narodowości nie podano, o zabicie mrówki.

Na poparcie oskarżenia powód zacytował kilka wersów Koranu, w których prorok Mahomet zabrania zabijania mrówek. "Cudzoziemiec, który pracuje na miejskim targowisku, zgniótł bez najmniejszego współczucia dużą mrówkę, czego islam zabrania" - napisał we wniesionym do sądu oskarżaniu.

Sędzia przyjął powództwo, ale nie podjął jeszcze decyzji co do procesu. Przyznał, że "po raz pierwszy" ma do czynienia z taką sprawą.

To się nazywa fundamentalizm religijny.

Raczej utną mu łeb za nieprzestrzeganie zasad Koranu. Co innego, gdyby bez współczucia zgniótł babę, każdy by go zrozumiał.
...taka religia...

„Kościół jest jak rak – niszczy i zabija”


jedno z.............najobrzydliwszych , najbardziej zakłamanych i zacofanych wyznań.. Byłem , już NIE J E S T E M !!!!!!!!



Otóż ludzie (mam na myśli praktykujących katolików) potencjalnie postrzegają kościół jako ostoję prawdy i moralności oraz strażnika zasad opartych na Słowie Bożym.Jednak historia w tym ta najnowsza z ostatnich lat ukazuje kościół katolicki i ich duchownych zupełnie w innym świetle. Nie dziwcie się,że ludzie zaczęli zgłębiać historyczne doniesienia n.p. o tym jak konkwistadorzy katoliccy wymordowali od czasów Kolumba ponad 70 milionów Indian, jak w średniowieczu szalała Inkwizycja katolicka mordując ponad 6 milionów ludzi szlachetnych lecz inaczej myślących - nie po katolicku,wyprawy Krzyżowe, dalej w latach 80-tych w Ruandzie to duchowni i zakonnice katoliccy własnoręcznie brali udział w mordowaniu niewygodnych,kiedy to rozszalała nienawiść pomiędzy plemionami Hutu a Tutsi...w Belgi odbył się niedawno proces i zakonnice oraz duchowni zostali oskarżeni o ludobójstwo. A obecne afery obyczajowe których głównymi sprawcami byli zakonnicy,księża i zakonnice np.we Włoszech a ostatnio w Irlandii. W Polsce są ujawniane również lecz jak na razie idzie to dość wolno.

wtorek, 9 czerwca 2009

Kościół z piekła rodem... - "irlandzki holocaust"

Artykuł pochodzi z Wirtualnej Polski.



Po moralnym bankructwie Kościoła w Irlandii ostatnim prawdziwym bastionem katolicyzmu w Europie jest Polska. Ale nawet taki kolos jak polski Kościół stoi na glinianych nogach.

Biczowanie, kopanie, podpalanie, zadawanie oparzeń, dźganie, zmuszanie do pozostawania w pozycji klęczącej przez wiele godzin, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzenia, bicie w podeszwy stóp, zawieszanie na haku i bicie, szczucie psami – to nie są praktyki, jakie wobec więźniów politycznych stosują strażnicy obozów zesłania w Chinach, ani metody nakłaniania terrorystów do zeznań w tajnych więzieniach CIA. Takich środków wychowawczych przez cały XX wiek używali wobec dzieci księża oraz bracia i siostry zakonne w instytucjach kościelnych w Irlandii. Wychowankowie tych ośrodków byli też na masową skalę molestowani seksualnie, z gwałtami zbiorowymi włącznie. 20 maja 2009 roku – dzień, w którym opublikowano raport tak zwanej komisji Ryana – to data ostatecznego upadku Kościoła katolickiego w Irlandii, instytucji, która przez stulecia stanowiła jeden z filarów tożsamości narodowej mieszkańców tego kraju i dzięki której udało im się oprzeć brytyjskiej kolonizacji.

Terror i niewolnictwo

Cały kraj jest w szoku – mówi „Przekrojowi” Kieran Doyle O’Brian, działacz społeczny, który przez ponad 20 lat pracy w biednych dzielnicach Dublina stykał się z ofiarami kościelnych instytucji. – Prawda o przemocy zaczęła wychodzić na jaw już w latach 90., ale mało kto się spodziewał, że zło miało aż tak monstrualne rozmiary.

Komisja pod przewodnictwem sędziego sądu najwyższego Seana Ryana została powołana w 1999 roku, po emisji serialu dokumentalnego „States of Fear” („Stany strachu”), w którym pojawiły się oskarżenia, że wykorzystywanie dzieci przez zakonne szkoły i domy opieki nie było incydentalne, tylko systemowe. Raport komisji ma 2500 stron. Prezentuje zeznania ponad dwóch tysięcy osób, które w latach 1930–1990 trafiły pod opiekę braci, sióstr i księży.

Oto fragmenty: „Trafiłem do ośrodka Chrześcijańskich Braci w Glin, gdy miałem trzy lata. Od ósmego roku życia byłem molestowany przez jednego z braci. Nigdy nie dało się uniknąć napaści. Był drapieżnikiem, który przychodził i oddalał się, kiedy chciał. Miał do mnie dostęp 24 godziny na dobę”. „Brat uderzył moją głową o biurko. Zalałem się krwią, więc wysłał mnie do ambulatorium. Tam zapytali mnie, co zrobiłem, że tak zdenerwowałem brata”. „Chcieliśmy uciec, ale nas złapali.

Za karę chłostali nas grubymi skórzanymi pasami nabijanymi monetami i innym żelastwem. Najpierw wzięli Kelly’ego i bijąc go, wrzeszczeli »Kelly, Kelly, Kelly chciał od nas uciec!«. Wiedziałem, że będę następny. Po dwóch uderzeniach zemdlałem, ale nadal słyszałem ich krzyk. Słyszę go do dziś”.

Państwo współpracowało z Kościołem. Nakazami sądowymi zsyłało mu podopiecznych, a potem płaciło za utrzymanie – od łebka. Pod kościelną kuratelę trafiały dzieci z rodzin biednych, bardzo często wbrew woli rodziców, dzieci z rodzin alkoholików, dzieci poczęte poza związkiem małżeńskim, dzieci wagarujące, dzieci dopuszczające się drobnych kradzieży, a bardzo często po prostu dzieci odbierane rodzicom tylko dlatego, że chciał je mieć u siebie ojciec dyrektor lokalnego domu opieki. Część instytucji funkcjonowała jak obozy pracy. W szkole w Goldenbridge dziewczynki całymi dniami nawlekały paciorki na różańce. Musiały wyrabiać normę: 600 paciorków w dzień powszedni, 900 w niedzielę. Ze sprzedaży różańców szkoła miała niezły zarobek. Dzieci pracowały w przykościelnych zakładach krawieckich, na farmach i w pralniach. Irlandzka prasa nie owija w bawełnę i nazywa to niewolnictwem, a cały system terroru w instytucjach – „irlandzkim holocaustem”. Przewodniczący komisji sędzia Ryan apeluje o wzniesienie pomnika na cześć ofiar systemu – tysięcy ludzi, których życie zostało złamane przez osoby mające otoczyć ich opieką. Raport nie wymienia przestępców z nazwiska, ale mówi o prawie tysiącu osób przez kilka dekad systematycznie wykorzystujących dzieci w ponad 200 placówkach. Określa miejsca zbrodni: „Internaty, szkoły, samochody, łazienki, sale sypialne, kościoły, zakrystie, pola, rezydencje duchownych”. Dzieci były też molestowane przez osoby z zewnątrz – ochotników, gości i opiekunów wycieczek. Jak pisze „The Irish Times”, „przemoc nie była wadą systemu. Ona była systemem. Terror stanowił zarówno cel, jak i metodę działania”.

Stypa po konklawe

Jeszcze na początku lat 80. prawie wszyscy Irlandczycy – ponad 95 procent – deklarowali, że są katolikami, i prawie wszyscy chodzili co niedziela na mszę, a w piątki nie jedli mięsa. Kieran Doyle O’Brian pamięta wizytę Jana Pawła II w 1979 roku, podczas której 200 tysięcy młodych ludzi zgromadziło się na mszy dla młodzieży na hipodromie w Galway.

– Entuzjazm był wielki – wspomina. – Papieżowi udało się pokazać młodzieży nową, świeżą twarz Kościoła, co na kilka lat wyhamowało proces sekularyzacji.

Odchodzenie Irlandczyków od Kościoła rozpoczęło się na dobre w połowie lat 80. na fali dobrobytu, którym nagle zaczął cieszyć się kraj przez setki lat pogrążony w biedzie. Ale dopiero lata 90., kiedy co kilka miesięcy na światło dzienne wychodziły kolejne przypadki molestowania dzieci przez duchownych, przyniosły całkowity upadek autorytetu Kościoła. Zupełne zeświecczenie Irlandii nastąpiło gwałtownie.

W zasadzie w ciągu kilku lat z kraju, gdzie kobieta, która urodziła dziecko poza małżeństwem, była obywatelem drugiej kategorii, Zielona Wyspa stała się katolicką pustynią – krainą wielkich kościołów z szarego kamienia zapełniających się tylko przy okazji koncertów jazzowych i innych świeckich imprez. Dziś nie więcej niż jedna trzecia Irlandczyków „od czasu do czasu” uczestniczy w mszy, a w dużych miastach odsetek ten nie przekracza kilkunastu procent. W 2007 roku zmarło 160 księży, a tylko 9 zostało wyświęconych, miejsce po 228 zmarłych siostrach zakonnych zajęły dwie nowe.

Raport Ryana jest gwoździem do tej trumny. Irlandia dołączyła do innych zmurszałych fortec europejskiego katolicyzmu. Wprawdzie według opracowań statystycznych rocznika watykańskiego Europę zamieszkuje 26 procent z ponad miliarda wszystkich katolików świata, ale są to katolicy niemal wyłącznie papierowi, statystyczni.

Hiszpania, ojczyzna dominikanów, jezuitów i Opus Dei, jest dziś jednym z najbardziej liberalnych państw na kontynencie. Dwa razy z rzędu głosuje na lewicową (według wielu lewacką), jawnie antykościelną partię dającą pełne prawa gejom, pozwalającą na aborcję bez ograniczeń i załatwienie rozwodu pięciominutową wizytą u notariusza. We Włoszech na papierze katolików jest 97 procent, ale tylko co trzeci z nich raz na jakiś czas odwiedza dom boży. Statystyka ta nie odzwierciedla podziału na biedne południe i bogatą północ. W regionach Kampanii, Kalabrii i na Sycylii ludzie nadal masowo uczestniczą w katolickich rytuałach – wśród nich jedni z najwierniejszych synów Kościoła – mafiosi z cosa nostry i kamorry. Ale w bogatym Mediolanie na północy kraju na mszę przychodzi co dziesiąty mieszkaniec.

W stolicy najstarszej córy Kościoła – Francji (katolicyzm deklaruje tam 76 procent populacji) – kościoły są pełne turystów, ale na mszę przychodzi pięć procent paryżan. W Bawarii, najbardziej katolickim landzie w Niemczech, ludzie nadal mówią sobie „Szczęść Boże” zamiast „Dzień dobry”, ale na uroczystą mszę dziękczynną z okazji wyboru Josepha Ratzingera na papieża do kościoła w jego rodzinnym miasteczku przyszło 75 osób. Można sobie wyobrazić, że w świątyni mogącej pomieścić tysiąc wiernych przy takiej frekwencji atmosfera była raczej niewesoła.

Nie dajcie się nabrać

Zostaliśmy więc sami. I na pierwszy rzut oka trzymamy się mocno. Dane CBOS przekonują, że aktywność wiernych od 20 lat utrzymuje się w Polsce mniej więcej na stałym poziome. Niezmiennie 50–60 procent katolików (a ci stanowią 96 procent populacji) regularnie chodzi do kościoła. Polska imigracja ożywiła nawet świątynie irlandzkie. Ale religijność Polaków jest pozorna i miałka, a jak mówi nam lewicujący katolicki publicysta Jarosław Makowski, polski antyklerykalizm jest równie silny jak polski antysemityzm.

Tylko co piąty polski katolik umie wymienić wszystkie dziesięć przykazań, a co trzeci nie zna żadnego. 18 procent badanych wiernych potrafi nazwać czterech ewangelistów. W istnienie piekła wierzy tylko 41 procent Polaków. Trzy czwarte owieczek wbrew nauce swoich pasterzy stosuje antykoncepcję, a niewiele mniej akceptuje seks przedmałżeński. Tadeusz Bartoś, były dominikanin, krytyk polskiego Kościoła, komentuje to tak: – Masowa religijność jest u nas kwestią kultury. Ofertą uczestnictwa Kościół spełnia bardziej funkcję społeczną niż religijną. Społeczeństwo jest mocno zeświecczone. W życiu większości ludzi religia niewiele zmienia, a do kościoła niekoniecznie chodzą motywowani religią. Czesi gromadzą się w gospodach, Anglicy w pubach, Holendrzy masowo działają w stowarzyszeniach, a my spotykamy się w kościele. Można potem przy obiedzie skomentować, co tam ksiądz powiedział mądrego czy głupiego.

W codziennych rozmowach Polacy – również praktykujący – przyznają, że nie lubią ani księży, ani Kościoła. Narzekają na „drogie samochody, kochanki na boku, Rydzyka, Jankowskiego, głupie i nudne kazania”. Według najnowszych badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego 40 procent aktywnych wiernych „zna chciwych i lekceważących księży”, a 29 procent uważa, że biskupi nie wyciągają konsekwencji z łamania przez duchownych celibatu i molestowania dzieci (przeciwnego zdania jest 27 procent).

Dominikanin ojciec Maciej Zięba nazywa to antyklerykalną eklezjofilią. – Polacy są głęboko przywiązani do Kościoła – mówi – ale jeśli spotykają się z przejawem hipokryzji, pazerności czy klerykalizmu, to głośno wyrażają swój sprzeciw. I to jest mądre.


Jarosław Makowski nie dostrzega w masowym uczestnictwie umiłowania Kościoła, tylko kulturowe i historyczne przywiązanie do rytuału, które będzie słabnąć. – To już widać – przekonuje. Ludzie zamieniają mszę na supermarket. Kapitalizm i docierająca nawet do nas wielokulturowość rozpuszczą ten rytuał. Polska dostaje się w tryby sekularyzacyjne przy bierności księży, których usypiają coroczne dane o „96 procentach katolików”.

Afera tak potężna jak w Irlandii na pewno przyspieszyłaby rozkład autorytetu polskiego Kościoła i proces pustoszenia świątyń nad Wisłą, ale to na szczęście nam nie grozi. Nasi rozmówcy, zarówno krytyczni wobec Kościoła, jak i go broniący, przyznają, że nic nie wskazuje na to, by molestowanie nieletnich mogło mieć u nas tak potworne rozmiary. W Polsce nigdy nie było wielkiej siatki instytucji patologicznie sprzęgających aparat państwowy z kościelnym.

Co nie znaczy, że problemu nie ma. Do świadomości społecznej przebiły się jedynie największe afery dotyczące molestowania – poznańskiego arcybiskupa Juliusza Paetza czy księdza Andrzeja Dymera ze Szczecina – ale sądy w całym kraju, a także wewnętrzne komisje powoływane przez zakony i diecezje wyjaśniają dziesiątki, jeśli nie setki spraw. Księża, kościelni, organiści regularnie pojawiają się w sprawach o pedofilię i molestowanie kobiet.

Mecenas Michał Kelm, który w wielu procesach reprezentuje pokrzywdzonych, mówi „Przekrojowi”, że są to z reguły ludzie bliscy Kościołowi – ministranci czy dziewczęta z chórów kościelnych. – Oni nawet nie chcą odszkodowania materialnego, tylko opieki, jakiegoś gestu, przeprosin.

Do tej pory polski episkopat nie przeprosił. Anonimowy duchowny wyznaje: – Choć znam przypadki, kiedy Kościół zachował się fair, to wśród hierarchów silny jest nurt, który chce załatwić te sprawy w sposób dbający o dobro Kościoła, a nie ofiar. Zamieść pod dywan, wyciszyć. Bardzo często jedyną przeszkodą na drodze do pełnego wyjaśnienia sprawy jest biskup – uważa. – Gdyby ofiary, które milczą, bo boją się piętna, zaczęły masową, publiczną opowieść, wybuchłaby bomba.

Tadeusz Bartoś: – Molestowanie nieletnich, tolerowanie ludzi w typie ojca Rydzyka, hipokryzja związana z celibatem, nieprzejrzystość finansów i wiele innych spraw przekonują, że Kościół katolicki także w Polsce w dużej mierze jest moralnym bankrutem. Ale ma skuteczną metodę, żeby to skrywać – samego siebie ogłasza sumieniem świata i jedynym arbitrem moralności. To jest jednak tylko uzurpacja. Kto się daje nabierać, ten zostaje nabrany.

Nawet w Polsce, ostatnim bastionie Kościoła katolickiego w Europie, tych, którzy dają się nabrać, jest coraz mniej.

Tym razem komentarz jest zbędny....

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Ateista i sens życia

Artykuł pochodzi z portalu Racjonalista.pl

Autor: Andrzej Koraszewski

Z sensem życia jest tak jak z Panem Bogiem, nikt go nie widział, ale niektórzy go czują, a inni czują jego brak (jeszcze inni wcale się nad tym nie zastanawiają, a często jedna i ta sama osoba przemieszcza się z jednej grupy do drugiej). Można również sens życia porównać do zapłonu w silniku spalinowym, jak iskra podawana jest równomiernie to silnik ciągnie, ale jak przerywa to wpadamy w depresję. Napęd tego poczucia sensu życia może być religijny, ale może być i inny, a może to być silnik hybrydowy. Jednym poczucie sensu życia daje pasja poznania, innym nienawiść do sąsiada. Samobójca wysadzający się w powietrze w autobusie pełnym dzieci może mieć głębokie poczucie sensu życia. Pasja badacza wydaje się być ciekawszym sensem życia, terrorysta odpowie: jak dla kogo.

Opublikowaliśmy tu artykuł Sama Harrisa o dziesięciu mitach na temat ateizmu i ateistów. Zdaniem Harrisa, jeden z tych mitów , głosi, że ateiści uważają, iż życie jest pozbawione sensu. Czy rzeczywiście jest taki mit? Czytałem takie stwierdzenia wielokrotnie i mogę dać słowo honoru, że rzeczywiście taki mit pokutuje, jest nawet dość rozpowszechniony.

Jak się wydaje, ten punkt wzbudził więcej kontrowersji ze strony czytelników niż inne. Mity zazwyczaj opierają się na nazbyt szerokich generalizacjach, a równocześnie mają jakąś tam rzeczywistą podstawę. Dla kogoś uważającego, że jedynym źródłem sensu życia może być tylko wiara w istoty nadprzyrodzone, wątpienie w istoty nadprzyrodzone jest jednoznaczne z twierdzeniem, że życie nie ma sensu. Równocześnie takie twierdzenie może być podbudowane licznymi cytatami wypowiedzi ateistów stwierdzających, że ich zdaniem, nie ma niczego takiego jak z góry przypisany ludzkiemu życiu sens. Tak więc, ów mit trzyma się na całkiem realnych nieporozumieniach.

Harris odpowiada: Ateiści najczęściej są całkiem pewni, że życie jest drogocenne. Życie jest nasycane sensem poprzez przeżywanie go prawdziwie i w pełni. Nasze relacje z tymi, których kochamy, są już teraz pełne sensu; nie muszą trwać wiecznie, by go uzyskać. Ateiści mają skłonność do uznawania tej obawy o bezsensowność za… cóż … bezsensowną.

Warto tu zwrócić uwagę, że autor używa określenia „najczęściej” a nie określenia „wszyscy ateiści”. Łatwo to ograniczenie przeoczyć i wstąpić w szranki z okrzykiem „ateiści są różni”. A no są, i nie wydaje mi się, aby Sam Harris twierdził, że jest inaczej.

Jednym ze źródeł tego mitu jest systematyczne mylenie pojęcia „sens życia” z pojęciem „cel życia”. Pojęcie sensu jest bardzo nieokreślone. Podczas gdy dla wierzącego celem życia jest zazwyczaj zbawienie i życie wieczne, ateizm (w zasadzie) wyklucza życie pozagrobowe. (Dodałem tu w nawiasie „w zasadzie” gdyż umiem sobie wyobrazić jakiegoś ateistę bajdurzącego o jakichś formach życia pozagrobowego.) Droga do tego celu prowadzi przez miłowanie Boga i (marginalnie oraz pośrednio) życzliwość wobec bliźniego. Ateizm zakłada, iż życie jest tylko jedno (tu i teraz) i wielu ateistów powiada, że relacje z innymi są ważne same w sobie oraz mogą dostarczać nam poczucia sensu, czyli mogą nadawać treści naszemu życiu.

Odczucie „życie nie ma sensu” towarzyszy często ludziom w depresji, skłonnym do samobójstwa lub decydujących się na krok samobójczy. Badania nie wskazują na wyższą skłonność ateistów do depresji niż ludzi wierzących. Jeśli zatem będziemy definiowali ów „sens życia” jako coś bliższego zadowoleniu z życia niż „celu życia”, może okazać się, że wśród ateistów jest wyższy procent zadowolonych, co może być związane z całym szeregiem czynników. [ 1 ] (Wśród ateistów jest zdecydowanie większy odsetek zwolenników eutanazji niż wśród wierzących. Prawdą jest, że mamy w tej grupie wielu ludzi przekonanych, że w pewnych sytuacjach dalsze życie już nie ma sensu i mniej obawiających się śmierci niż nasi wierzący bliźni.)

Co wpływa na to, że wśród ateistów jest stosunkowo wysoki procent zadowolonych z życia? Po pierwsze wszystkie badania wykazują, że im wyższe wykształcenie w danej grupie, tym wyższy procent ateistów. Ta korelacja prowadzi również do statystycznie częstszego zadowolenia z pracy, do statystycznie wyższych zarobków, do bardziej wyszukanych form spędzania czasu wolnego, do atrakcyjniejszych form kontaktów międzyludzkich. Z wykształceniem i pozycją społeczną wiąże się jednak również wzrost aspiracji, co dla odmiany może prowadzić do nasilenia frustracji.

Czy wolno stawiać znak równości między zadowoleniem z życia i sensem życia? Wielu wierzących może to skłaniać do oskarżeń o nihilizm. W niektórych religiach radość życia jest zjawiskiem wielce podejrzanym.

Ateista znajduje sobie cele, które nadają jego życiu sens. Możemy powiedzieć, że nie inaczej zachowuje się fanatyk religijny, który spełnia się w mordowaniu innych. Problem wydaje się polegać na tym, że w tym poszukiwaniu celu nadającego sens życiu, w zachowaniach ateusza możemy zaobserwować znacznie więcej własnych przemyśleń i wolnej woli, fanatyk religijny wydaje się być znacznie częściej bezwolnym narzędziem w rękach manipulatorów.

Wyłania się tu jednak inny problem: indywidualizm versus kolektywizm. Ateiści są z reguły indywidualistami, a grupowy konformizm daje całkiem sporo poczucia bezpieczeństwa i wsparcia ze strony grupy. Można się tu zastanawiać, czy ów konformizm grupowy daje poczucie sensu, czy raczej skłania do rezygnacji z pytań o sens życia i do biernej akceptacji przypisania przez los.

W sumie jednak, nieporozumienia wokół tego akurat punktu artykułu Harrisa wynikały głównie z niewłaściwego odczytania intencji autora. Częste stwierdzenia wierzących o tym, iż zdaniem ateistów życie nie ma sensu, są faktem, ale i skrótem myślowym powodującym przekłamanie, gdyż co innego znaczy „życie nie ma sensu”, a co innego „uważam, że życie nie ma żadnego z góry przypisanego sensu”.

Dwa inne punkty wzbudziły również niepokój czytelników – związek ateizmu z nauką i z moralnością. Ateizm nie musi mieć związku z nauką – pisze jeden z czytelników. Święta prawda, ale znów mamy tu do czynienia z pewnymi wielkościami statystycznymi. Większość ateistów odkrywa słabości dowodów prawd religijnych poprzez konfrontowanie ich z wiedzą dostarczoną przez naukę. Natomiast mit, z którym walczy Harris to twierdzenie: „Ateizm nie ma żadnego związku z nauką”. No cóż, twierdzenia o braku związku ateizmu z nauką podpierane są „dowodami” w postaci wierzących naukowców. Innymi słowy, przekaz ten zdaje się głosić, że akceptacja nauki nie musi prowadzić do ateizmu. Z jednej strony wielu ludzi akceptacja nauki prowadzi do ateizmu, z drugiej, u wierzących z reguły znajdujemy jakieś zastrzeżenia typu: no tak, ale ewolucją ktoś steruje, albo: jakaś wyższa inteligencja stworzyła prawa fizyki. Jednak jak się wydaje biblijne (czy inne religijne) prawdy o świecie nieodmiennie podważane są przez empirię, natomiast religia nie dostarczyła nam żadnej prawdy o otaczającym nas świecie. Ergo nauce nie jest potrzebny Bóg, chociaż inteligentni ludzie religijni nie całkiem mogą obejść się bez nauki. Można się zastanawiać nad refleksją księdza Tischnera, który uważał, że źli księża skłonili więcej ludzi do ateizmu niż nauka, ale pozostaje fakt, że religia nauki się obawia, a ateizm zgoła przeciwnie. (Co nie oznacza, że nie ma ateistów opowiadających się np. za pseudonauką.)

Problem moralności wydaje się jeszcze bardziej skomplikowany. Mit, który kwestionuje Sam Harris głosi, że ateizm nie dostarcza żadnych podstaw moralności. Takie twierdzenia wypowiadane są bardzo często. Oparte są one na dwóch założeniach, pierwszy, że wszelkie dobro pochodzi od Boga, drugi, że ateizm jest wyłącznie negacją. Jeśli założymy, że wszelkie dobro pochodzi od Boga, to człowiek odrzucający Boga automatycznie traci wszelkie podstawy moralności. Faktem jest, że ateizm nie jest żadną spójną doktryną i nie posiada katechizmu. Etyka niezależna, jaką znajdujemy już w filozofii greckiej, jest starsza od Nowego Testamentu. W dyskusjach o moralności nie ma potrzeby odwoływania się do Boga. To, co wzbudza obawy wierzących, to fakt, że o moralności mogą dyskutować wszyscy, a nie tylko teolodzy czy posiadacze święceń kapłańskich. Ateizm jako taki nie dostarcza gotowych norm moralnych, te płyną po części z biologii (ewolucyjne pochodzenie moralności), tradycji prawnej, refleksji filozoficznej, ale również tradycji religijnej.

Mity o ateistach, podobnie jak mity o innych grupach, bazują na niedostatecznej znajomości tej grupy i wynikają z nazbyt szerokich uogólnień. Tego typu pochopne uogólnienia są typowe dla naszego gatunku. Takie mity prowadzą do stereotypów i przesądów, które nieodmiennie dają nam fałszywy obraz rzeczywistości i nieodmiennie ograniczają możliwości spotkań z ciekawymi i sympatycznymi ludźmi ( a spotkania z ciekawymi i sympatycznymi ludźmi dostarczają sporo sensu życia).

Dla mnie osobiście wzorem człowieka porządnego jest katolik Władysław Bartoszewski, a człowiekiem budzącym wyjątkowe obrzydzenie jest ateusz Bronisław Wildstein. Może to i dobrze, że świat nie jest czarno-biały, bo nigdy byśmy się nie dowiedzieli, że czasem jesteśmy daltonistami.

Próba zdementowania mitów o ateistach spotkała się również z ciekawą (a zarazem dość typową) reakcją obronną jednego internautów:

Czytając temu podobne teksty żygać się chce. Mity mitami, a i tak ateiści są najinteligentniejsi, najmoralniejsi, najhumanitarniejsi i... długo, naprawdę długo by wymieniać. Poza tym mają monopol na naukę a to w dzisiejszych czasach pozwala manipulować i "oświecać" ciemnogród wzdłuż i wszerz (sic!) Afreudysta

Wydaje się, że część mitów o ateistach wymienionych przez Sama Harrisa, ma swoje źródło nie tylko w bardzo ograniczonej wiedzy, ale i w lęku, przed poddaniem swoich wartości krytycznemu spojrzeniu. No cóż, chciałoby sie powiedzieć: nie lękajcie się, bo strach może prowokować odruchy wymiotne i inne dolegliwości.

Jedno pewne – ateizm nie przeszkadza w cieszeniu się życiem, a religia potrafi, i to jak.


Przypisy:
[ 1 ] Badania wykazują, że zarówno bardzo zdeklarowani ateiści jak i silnie wierzący mają mniejszą skłonność do klinicznych depresji niż osoby niepewne co do swoich przekonań.

Zobacz stronę w oryginale: Ateista i sens życia

...Watykan na temat pedofilów w Kościele...

"debatowali - jak lepiej ukrywać fakty,jak skuteczniej zastraszać ofiary,jak więcej wyciągnąć kasy...."

W Watykanie odbyła się kolejna narada z udziałem przedstawicieli m.in. episkopatów oraz duchowieństwa krajów anglosaskich na temat pedofilii w Kościele . (...2 000 lat molestują dzieci-I dopiero teraz zaczęli debatować. q..., ale banda...)

Jednym z tematów obrad był ogłoszony niedawno raport o nadużyciach i seksualnym wykorzystywaniu w katolickich placówkach oświatowych w Irlandii od lat 30. do 90. ubiegłego wieku.
(przeczytajcie raport komisji, powołanej w Irlandii do sprawy "działalności" w ostatnim 40-leciu sierocińców prowadzonych przez kler katolicki. Horror!!! Przy tych "sługach bożych" hitlerowcy to ministranci!)

Na rozmowy do Watykanu przybyli reprezentanci Kościołów z Australii, Anglii i Walii, Szkocji, Indii, Irlandii, Nowej Zelandii, Papui Nowej Gwinei i Stanów Zjednoczonych, a także Włoch, Chile i Ghany.(...
No pewnie, trzeba zewrzeć szeregi, aby obrona była skuteczniejsza. Zjawisko pedofilii w Kościele było zawsze, ale obecnie świeccy coś zaczynają po sądach chodzić i odszkodowań żądać. Nikt nie chce kasy tracić. Jak debatują to i skuteczne przeciwdziałanie znajdą, bez wątpienia! Nad innymi aspektami pedofilii debatować nie muszą, bo nie ma siły, która byłaby zdolna wymusić rzeczywiste działania przeciw pedofilii w tej instytucji. Nasze Państwo na pewno tego nie zrobi. A na Świecie, te państwa, które nie boją się KK rozwiązania już znalazły, właśnie normalne procesy sądowe i duże odszkodowania...)

Przedstawiciel Komisji do spraw obrony dzieci i młodzieży, działającej przy Konferencji Episkopatu USA, biskup Blase J. Cupich, powiedział, że uczestnicy narady mogli skonsultować się z przedstawicielami Watykanu, a także podzielić się doświadczeniami w rozwiązywaniu problemów i niesieniu pomocy ofiarom nadużyć.

- Pozytywnym faktem jest to, że ofiary się ujawniły i że my przyznaliśmy, że nadużycia stanowią część naszej historii i że czynimy wszystko, co możliwe, by stawić czoło konsekwencjom i wypracować nowy wzór wzajemnych relacji wewnątrz Kościoła - oświadczył arcybiskup Adelajdy w Australii Philip Edward Wilson.(...
... i wyjdzie z tego tyle, ile w sprawie współpracy duchowieństwa z bezpieką: że jako sędzia we własnej sprawie zamyka ją ostatecznie, alleluja i do przodu, baranki do domu, pasterze na komnaty!...)

"Skandal wywołany przez każdy nowy przypadek wykorzystywania seksualnego w Kościele ma pozytywny efekt dając innym ofiarom odwagę, by się ujawnić i odnawiając zaangażowanie samego Kościoła na rzecz położenia kresu krzywdom".(
według tego stwierdzenia, to każdego klechę pedofila na ołtarze trzeba by wynieść)

ZBRODNIE

Pedofilia wśród duchowieństwa należy do najokropniejszych. Zbrodnie na niewinnych wbrew własnemu systemowi: etyki, zawodu ale najważniejsze jest to iż zbrodniarzy się podejrzewa o niewinność zbyt łatwo przymykając oko. To ich pewnie nakręca jeszcze bardziej, a system ochronny wobec własnego środowiska, rzesze współwyznawców pokazują gdy się to dobrze rozpozna jakie to okropnie piekielne bagno żmij.


...o zbrodniach kleru w Irlandii...
Raport po angielsku jest tutaj

sobota, 6 czerwca 2009

30 lat hańby......

Odsłonięciem Krzyża-pomnika, mszą św. z udziałem Episkopatu Polski i najwyższych władz oraz całodziennym czuwaniem uczczono na pl. Piłsudskiego w Warszawie 30. rocznicę pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny.

30 lat temu rozpoczęła się hańba

GRZECHY PONTYFIKATU:
1) Wzrost potęgi Opus Dei
2) Współpraca z CIA
3) Zatajanie pedofilstwa duchownych
4) Zwalczanie teologii wyzwolenia
5) Pochwała konkwisty
6) Działalność antysoborowa
7) Pozorny ekumenizm
8 ) Umacnianie absolutyzmu
9) Zakaz antykoncepcji
10) Zakaz aborcji i eutanazji
11) Utrzymywanie fikcyjnego celibatu duchowieństwa
12) Ortodoksyjny dogmatyzm
13) Masowa produkcja błogosławionych i świętych
14) Kontrowersyjne wyświęcenia
15) Doprowadzenie do absurdu kultu "bogini" Maryi
16) Kult zdrajcy św. Stanisława
17) Kult jednostki
18 ) Centralizacja Kościoła
19) Nakłanianie kobiet do rodzenia upośledzonych genetycznie oraz pochodzących z gwałtu dzieci
20) Utrzymywanie przyjacielskich relacji z afrykańskimi i południowo-amerykańskimi dyktaturami
21) Szowinizm
22) Homofobia
23) Interesy z organizacjami mafijnymi
24) beatyfikacja Alojzije Stepinaca popierającego ustaszowskie ludobójstwo podczas II wojny światowej, beatyfikacja José de Anchiete masowego mordercę Indian, beatyfikacja Jana Sarkandera wspierającego czystki religijne w Czechach, beatyfikacha założyciela mafijnego stowarzyszenia Opus Dei-Josemarię Escriva

kkkkkkk


piątek, 5 czerwca 2009

...watykan bankrutuje...


W Watykanie panuje stan alarmu z powodu złej sytuacji finansowej i debetu na kontach w rezultacie obecnego kryzysu gospodarczego - pisze w piątek włoski dziennik "Il Giornale".

Gazeta informuje, że w ostatnim czasie Gubernatorat Państwa Watykańskiego odnotował zmniejszenie wartości swych inwestycji dokonanych na rynku amerykańskim. Pochodzą one z czasów, gdy gubernatorem był amerykański kardynał polskiego pochodzenia Edmund Casimir Szoka.

Kiedy w 2006 roku kardynał Szoka odchodził na emeryturę, pozostawił pokaźne aktywa i inwestycje w banku Goldman Sachs - podkreśla dziennik. Dodaje, że uległy one znacznemu zmniejszeniu, a na kontach gubernatoratu pojawił się duży debet.

To rezultat - jak wyjaśnia "Il Giornale" - załamania na amerykańskich rynkach finansowych i zawirowań na rynkach międzynarodowych oraz zwiększenia wydatków na bezpieczeństwo papieża i Watykanu.

Majątek Stolicy Apostolskiej został "wystawiony na ciężką próbę" - stwierdza "Il Giornale" dodając, że jej budżet za rok 2008 został zamknięty deficytem w wysokości 9 mln euro.

Ponadto dziennik zwraca uwagę na spadek datków wiernych w wyniku skandalu pedofilii w Kościele w USA ( skandale związane z seksualnym wykorzystywaniem dzieci przez kapłanów doprowadziły do procesów, w których amerykańskie diecezje musiały wypłacić w sumie ponad 2 mld dolarów odszkodowań) oraz z powodu pogorszenia się sytuacji finansowej ludzi.

Artykuł kończy konstatacja o pilnej potrzebie reformy zarządzania watykańskimi finansami, tak by były one "bardziej skuteczne i przejrzyste".

O rany to już koniec?

Oj to dobra wiadomość.Po upadku tego badziewia,świat będzie lepszy i ludzie bogatsi i szczęśliwi.DAJ BOŻE!!!!

ALBO


Handel odpustami jest rozwiązaniem :-) Odpusty doczesna...całkowite...odpusty za grzechy, które popełni się w przyszłości ...Poza tym można palić heretyków i konfiskować ich majątki :-), obłożyć wszystkie kraje dziesięciną ...może jakaś wyprawa krzyżowa - przyłączyć się do morderczej krucjaty w zamian za obietnicę zbawiania ... opodatkować prostytutki - wszak to nic nowego - to tylko historia Kościoła Katolickiego, ja to bym poradził sobie , gdybym był papieżem :-)
.......bywalców burdeli! Kasyna gry,hazardzistów, alkoholików, alimenciarzy,cudzołożników,złodziei, damskich bokserów potrójnie!!!,leni,mami synków, ci wszyscy to wielcy grzesznicy !!! Niech podtrzymują, na extra poziomie innych chłopaków i ich super apartamenty !!!!

środa, 3 czerwca 2009

Panie Premierze!


Czy zagrożenie ze strony kościoła katolickiego, znane pod nazwą "symptom irlandzki", niczego pana nie nauczyło? Czy karmiąc kościół katolicki, nie zostaniemy pogryzieni we własne ręce? Przecież, oddając kościołowi coraz większe pole finansowo polityczne, uzależniamy się jako naród polski od władców Watykanu. Jeśli kościołowi zależy na szerzeniu swoich "wartości w szeregach związków zbrojnych, służb tajnych, to niech to czyni, lecz za własne pieniądze, nie finansujmy Ich. Proszę o wprowadzenie podatku wyznaniowego na wzór krajów, bardziej od naszego cywilizowanych.Usunąć Kościół z instytucji państwowych i budżetu...

I czy Polska niee jest krajem wyznaniowym ???????????????????

wtorek, 2 czerwca 2009

...Schetyna: szkolenia dla służb pielgrzymkowych - bezpłatne...


Szkolenia dla służb porządkowych pielgrzymek będą bezpłatne - zapowiedział wicepremier i minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna.

W lipcu ub. roku MSWiA wydało rozporządzenie nakazujące każdej osobie, która w jakikolwiek sposób kieruje ruchem na drodze, uzyskanie zaświadczenia uprawniającego do takich działań. Do tej kategorii należą też służby porządkowe pieszych pielgrzymek. Aby otrzymać zaświadczenie, pielgrzymkowy porządkowy musi przejść specjalne szkolenie zakończone egzaminem.

Takie szkolenie - według rozporządzenia - ma być organizowane przez Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego. Na początku maja media pisały, że koszt przeszkolenia jednej osoby wynosi kilkaset złotych. W przypadku dużych pielgrzymek, gdzie w służbach porządkowych pracuje nawet ponad sto osób, oznacza to wydatki rzędu kilkudziesięciu tys. zł.

- W związku z tym, że jest problem, czy organizatorzy pielgrzymek - ze względu na kryzys i problemy finansowe - będą mogli sobie pozwolić na szkolenie tych ludzi, poprosiłem marszałków, żeby prowadzili je policjanci w Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego i żeby w ramach dobrej współpracy z organizatorami pielgrzymek były one bezpłatne - powiedział szef MSWiA.

Schetyna dodał, że jest to jego decyzja i "będzie ona egzekwowana", a pielgrzymkowe służby porządkowe "spokojnie mogą się szkolić, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze".

....... Jak to bezpłatne,. Ktoś przecież tym policjantom i pracownikom tych ośrodków płaci za wykonywaną pracę i to wcale niemałe pieniądze.. Wiadomo kto płaci ., płaci Skarb Państwa i Samorządy, czyli my wszyscy. Dlaczego ja mam finansować uprawnienia jakichś organizatorów pielgrzymek kościelnych. Jak chcę uzyskać kartę rowerową, motorowerowa tudzież obojętnie jaki dokument muszę za niego zabulić, jak za "woły" z własnej kieszeni. Dlaczego organizator pielgrzymki nie ponosi z tego tytułu żadnych kosztów. Nawet za wydanie tych "dokumentów". Przecież to wszystko kosztuje a kościół , w poszczególnych parafiach zebrał już na ten cel stosowne środki. Nie można w tak oczywisty sposób kpić z podatników, wszak kościół to kościół a Państwo to państwo i zgodnie z Konkordatem każdy idzie swoją pielgrzymką i jedzie swoją autostradą. Panie prokuratorze Generalny, czy postępowanie ministra Schetyny zwalniające organizatorów pielgrzymek od wnoszenia stosownych opat za szkolenie i wydanie odpowiednich dokumentów jest zgodne z obowiązującym prawem,m czy też zgodnym z tym prawem nie jest......


.....Nie dość, że szkolenia będą finansowane z naszych podatków, to jeszcze w zamian za to, będą blokować publiczne drogi i zanieczyszczać przydrożne rowy i lasy. I nie piszcie że, to z podatków większości, czyli katolików. Zróbmy podatek wyznaniowy, to szybko się okaże, jaką katolicy są "większością"........